Weronika Rędziniak – Mamy na dzień dobry pole do porozumienia

Kim jesteś i skąd się wzięłaś?

Na początku było słowo, które brzmiało Mauea. To imię jednej z pierwszych moich postaci RPGowych, którego nikt, kto nie mówi po hawajsku, nie chce wymawiać. Tak zostałam Mau. Ksywka ta przyjęła się w świecie offline tak bardzo, że później, w poszukiwaniu anonimowości online, zostałam Hydrą – z tego miejsca pozdrawiam serdecznie Zu z Avangardy, która była (i pozostaje) moją drugą głową – więc dzisiaj ludzie dzielą się na tych, którzy znają mnie jako Mau, i na tych, dla których jestem Hydrą.

W każdym razie to nadal ja. Kocham bekon i wybuchy. Podobno znaleziono mnie w pierwszej partii miękko wysmażonego boczku, jak uśmiechałam się błogo do kucharzy.

Do jakich fandomów należysz?

To dla mnie zaskakująco trudne pytanie – dlatego, że w mojej głowie “fandom [x]” będzie oznaczał grupę ludzi wspólnie jarających się jakimś konkretnym tematem, serią, dziełem kulturowym. Ba, nie tylko wspólnie, aktywnie: pisząc fanfiki, robiąc stroje, chodząc na imprezy tematyczne i tak dalej. Szczerze mówiąc póki mnie o to nie zapytałeś, nie zdawałam sobie sprawy, że postrzegam temat tak wąsko 😉

Generalnie: kiedyś odpowiedziałabym, że Supernatural i Doctor Who. Dzisiaj odpowiem, że przede wszystkim fandom RPGowy i konwentowy (fandom konwentorobów, tej specjalnej grupy ludzi, z których nikt nigdy zupełnie nie miał syndromu sztokholmskiego).

A gdzie tutaj wcisnąć jeszcze Świat Dysku, który miał mocny wpływ na moje postawy i dojrzewanie jako człowiek? Ha – akurat to zawsze postrzegałam bardzo indywidualnie ze względu na moją własną relację z tą serią i nie uważa(ła?)m się za część szerszego fandomu Świata Dysku.

Ciekawe pytanie.

Dlaczego akurat to?

RPGi? Kocham je, są moją pasją – gram od podstawówki, przerobiłam pewnie ze sto systemów, nauczyłam się bardzo dużo (zarówno w sensie wiedzy o szpakach, kiedy grałam hodowczynią ptactwa, jak i w sensie umiejętności komunikacyjnych). W tym momencie mojego życia, kiedy gram od 20 lat, to trochę tak, jakbyś mnie zapytał, czemu noszę ubrania. Noszę i jestem zdziwiona, że ktoś nie 🙂 

Z kolei fandom konwentorobów – jeśli zgodzimy się, że coś takiego istnieje – to dla mnie wspólnota ludzi, z którymi dzielimy podobne doświadczenia wynikające ze zbliżonych wyzwań, które przed nami stały w jakimś momencie. Jako wieloletnia organizatorka konwentów offline i online czuję swoiste braterstwo w okopach 😉

Jak trafiłaś do aktywnego fandomu?

Dawno, dawno temu…

Nie no, to już było w tym tysiącleciu, bez przesady. W skrócie – najpierw zostałam gżdaczką, chyba na słynnym Polconie-Kolejkonie. Potem gżdaczką na Zjavie, potem jedną z koordynatorek logistyki – to wtedy zapisałam się do Avangardy, bo Krakowskie Smoki nie połapały się na czas, że można mnie zrekrutować – a potem nagle zadzwonił do mnie Kopczyn i powiedział, że zgłosił naszą wspólną kandydaturę na koordynatorów głównych Zjavy. RPGi szły gdzieś tam równolegle do tego – natomiast nie byłabym taka aktywna w fandomie, gdyby nie właśnie konwenty.

Przy okazji chciałabym z tego miejsca serdecznie pozdrowić Jaxę, który w pewnym sensie wprowadził mnie do krakowskiego towarzystwa, kiedy przyjechałam do miasta na studia. Do dzisiaj mamy bardzo zbliżone gusta RPGowe, a ponadto poznał mnie z ludźmi, od których uczyłam się grać i prowadzić, między innymi Krzysia Bernackiego. xoxo chłopaki <3

Jak obecnie realizujesz swoje zaangażowanie w hobby?

W 2024 wycofałam się z aktywnego życia fandomowego, żeby skupić się na okropnie dorosłych kwestiach, takich jak zdrowie i wypalenie zawodowe. Zostawiłam sobie tylko jedną rzecz – rolę redaktorki naczelnej “Potencjalnego Mimika”, czyli zina RPGowego, którego znajdziecie na itchu i na Drive Thru RPG. W cenie najlepszej na świecie, bo za darmo. Wkładamy razem z redakcją mnóstwo serca i wyjątkowo dużo pomyślunku w kolejne numery.

Teraz w 2025 pomału wracam w mniejszej skali: pomyślałam sobie, że skoro lubię organizować i lubię RPGi, to czemu nie wziąć na siebie małej strefy grania na życzenie (na tegorocznym Polconie) zamiast podnosić rękę i zgłaszać się na cały pion albo jeszcze więcej. Paradoksalnie to będzie pierwszy raz, kiedy zorganizuję mały kawałek konwentu wchodzący w skład jakiegoś pionu – i z tego miejsca serdecznie dziękuję Kurczakowi i Zu za zaufanie. A wy czujcie się wszyscy zaproszeni na Bazyliszka w randze Polconu!

Co uważasz za swoje największe fandomowe osiągnięcie?

Zbudowanie takiego zespołu koordynatorskiego na Zjavie, który chciał z nami z entuzjamem pracować rok do roku. Pożegnanie głównych na naszej ostatniej, dziesiątej edycji było dla mnie ogromnie ważnym dowodem na to, że wyszło nam coś dobrego. Zespół zorganizował nam niespodziankę z tortem i prezentem – dożywotnim biletem wstępu na Zjavę.

Osoby, które wtedy zaczynały z nami, w zdecydowanej większości do dziś robią konwenty i przekazują dobre praktyki zarządcze dalej. Część z nich ma już za sobą doświadczenie koordynowania całej imprezy.

 A poza fandomem – kim jesteś?

Jestem wolontariuszką w kociej fundacji Stawiamy na Łapy. Na co dzień pracuję jako koordynatorka projektów – eventów, publikacji, raportów, ostatnio w IT. Lubię czytać, dużo gram na kompie i strasznie przeklinam.

Czy te dwie sfery się jakoś przenikają?

Zdefiniuj, które dwie mam porównać. 😀

Powiem tak: gdybym nie robiła konwentów, nie dostałabym swojej pierwszej zawodowej pracy, którą było robienie konferencji biznesowych. To z grubsza taki konwent; różni się tym, że biegam na szpilkach zamiast w kapciach, ale tak samo noszę przypadkowe monitory i szukam papierowej taśmy.

Z tej pierwszej pracy oraz ze znajomości fandomowych wynikały kolejne moje zatrudnienia – więc jeśli zastanawiacie się, po co wchodzić w wolontariat, odpowiadam: po to, żeby mieć tych 10 lat doświadczenia wymaganych na juniora 😉

Jaką cechę Twojego fandomu uważasz za najcenniejszą?

U konwentorobów najbardziej cenię takie podskórne zrozumienie: “wiem, z czym się mierzysz”. Jasne, że zdarza się pokłócić, zdarza się też postawić granicę i zerwać kontakt; nie zdarzyło mi się natomiast, żebym musiała tłumaczyć pewną siatkę pojęciową czy wyjaśniać, czym jest harmonogram imprezy i po co powstaje. Wychodzimy z tego samego miejsca i przez to mamy na dzień dobry pole do porozumienia.

Mamy też niesamowitą skuteczność, praktycznie niezależną od naszych ograniczonych zasobów. W trakcie pandemii widziałam takie piękne zdanie (w luźnym tłumaczeniu z angielskiego): gdybyście dali ten problem [całokształt pandemii] do rozwiązania eventowcom, to dawno byłoby załatwione, i jeszcze puściliby świetną muzykę w tle.

Zgadzam się z tym.

Co z kolei cenię w RPGowcach? Chyba mnogość podejść do tematu – bardzo inbogenną oczywiście, jak zawsze, kiedy twój sąsiad ma prawie tak samo jak ty, ale jednak odrobinkę inaczej i krew cię zalewa – niemniej otwierającą umysł na inne perspektywy i na nowe gry, których inaczej bym nie poznała.

Aha, no i męża poznałam przez RPGi! Więc w sumie jeszcze to. 😀